Malta.
I południowa fantazja kierowców
Spacerując sobie po „starej” Malcie ― po „nowej” spacerować nie ma po co ― ma się wrażenie sypiącej się urody. Coś jak nasza „stara” Łódź, gdzie serce się kraje na widok zaniedbanych kamienic. W La Valletcie wystarczy zejść z głównego deptaka dla turystów i niemal od razu ląduje się w świecie odrapanym, łuszczącym się, wśród wyblakłych szyldów nad zamkniętymi od lat sklepikami, pensjonatami i innymi interesikami. Malownicze to wszystko niezmiernie ― i jakoś takie bardzo dalekie od naszych czasów.
W dawne, lepsze czasy można się też przenieść wsiadając do któregoś z prześlicznej urody autobusów z połowy ubiegłego wieku, jakich sporo jeszcze jeździ po La Valletcie. Malta (IDB)
Od razu na myśl przychodzi Hawana z jej amerykańskimi automobilami sprzed epoki Castro, poprzerabianymi dziś na taksówki. Tu również stara, dobra technika jeszcze dycha, choć olejami cieknie, zadymić nieekologicznie lubi ― a i wydelikaconego turystę wytrząść potrafi w sposób niewątpliwie niezgodny z unijnymi normami i dyrektywami.
Człowiek wsiada do takiej kapsuły czasu, z niepokojem patrzy jak kierowca stopą (w sandał obutą) wyciera czarną szmatą plamę czegoś równie czarnego cieknącego mu spod dźwigni zmiany biegów, zasiada na siedzeniu projektowanym z myślą o ludziach mniej rosłych niż dzisiaj ― i autobus rusza. I to jak! Miejscowi kierowcy albo mają jakieś nieludzko kapitalistyczne rozkłady jazdy, albo zwyczajnie kochają pęd i kręci ich ryzyko rozjechania czegoś żywego. Prują po wąskich, gęsto zastawionych samochodami uliczkach z iście ułańską fantazją. Najciekawiej jest, gdy z przeciwka nadjeżdża drugi taki old-schoolowy środek komunikacji miejskiej. Wtedy obaj kierowcy dociskają gaz i mijają się na grubość lakieru, najczęściej pozdrawiając się radośnie machaniem rąk. No bo na co takiemu kierowcy dwie ręce w autobusie bez wspomagania kierownicy, na uliczkach, gdzie dwa autobusy nie mają prawa się zmieścić i gdzie piesi szwendają się jak chcą? Człowiek wysiada z takiego autobusu naprawdę pełen wrażeń. I spocony – bo przecież Malta w ciepłej strefie klimatycznej leży.