W ciągłym ruchu
4 osoby
Moderatorzy:
    Agata

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

12/03/14 od Agata

Maratonu nie trzeba się bać

Start

Noc poprzedzająca start jest bardzo ważna, trzeba się wyspać i wypocząć. Dlatego najlepiej na pierwsze podejście wybrać maraton w mieście, gdzie mamy dobry nocleg. Spanie na salach sportowych, często oferowane przez organizatorów, jest ryzykowne i mało komfortowe.

Poranek jest stresujący, nie da się ukryć. Zawodnik musi wstać wcześnie rano, tak aby zjeść śniadanie minimum 3 godziny przed startem. Mateusz z poprzedniej notki radzi: „Nie polecam eksperymentowania z jedzeniem, może się to skończyć różnie, w połączeniu ze stresem i długim biegiem”. Zakodujmy sobie kilka sztuczek ułatwiających bieg. Pachy i pachwiny posmarować wazeliną, sutki zakleić plastrem, założyć wygodną bieliznę. „Niemiłym, ale ciągle pojawiającym się obrazkiem na mecie są zakrwawione nogi czy koszulki zawodników, to nie są bezsensowne porady” - dodaje.

Meta Cracovia Maraton Meta Cracovia Maraton (M.Jabłoński)

Przed samym startem stres jest olbrzymi. Dookoła sami biegacze i kibice, organizatorzy puszczają z głośników zwykle głośną i pompatyczną muzykę. Dobrze jest mieć przy sobie kogoś bliskiego, kto weźmie nasze ubrania i plecak. W przeciwnym razie czeka nas jeszcze kolejka do przechowalni.

Organizatorzy maratonów starają się ułatwić bieg uczestnikom, zapewniając tzw. pacemakerów, po polsku nazywanych zającami. Są to bardziej doświadczeni biegacze, którzy zgadzają się utrzymywać tempo na dany czas. Zwykle ustawiani są co 15 minut od czasu 3h00min do 6h00min. Przyłączając się do nich (zazwyczaj mają ze sobą balony z wypisanym czasem), mamy pewność wsparcia grupy oraz utrzymania równego tempa. O ile oczywiście nie przecenimy swoich sił. W tym już nikt nam nie pomoże. Małą podpowiedzią może być statystyka: średnio na metę mężczyźni przybiegają w 4h, kobiety 4,5h.

Co 2,5 kilometra na trasie ustawione są punkty z wodą, co 5 kilometrów z napojami izotonicznymi i owocami. Warto z nich korzystać, tak samo jak z dopingu kibiców. Dopiero biegnąc, doceniamy zarówno ich, jak i zespoły grające przy trasie. Przy nich nie wypada się zatrzymać, więc biegniemy dalej. Kryzys przychodzi na ostatnich kilometrach, jak mówi Mateusz: „W okolicy 30-35 kilometra zawodnicy napotykają ścianę. To powszechne zjawisko”. Wielu idących lub truchtających zawodników ze spuszczonymi głowami. Im bliżej mety, tym takich obrazków więcej. Na szczęście do mety jest już relatywnie niewiele. A w grupie dużo łatwiej dobiec.

Krakowska trasa jest bardzo malownicza, tu biegacze na Moście Dębnickim, ok. 11 km Krakowska trasa jest bardzo malownicza, tu biegacze na Moście Dębnickim, ok. 11 km (M.Jabłoński)

Co potem? Znowu oddaję głos maratończykowi: „Po przekroczeniu mety przychodzi ogromna ulga i szczęście. Na szyi ciąży medal, w ręce reklamówka z wodą, izotonikiem i ulotkami. Uzyskany czas, nawet słabszy niż oczekiwany, nie może przyćmić faktu ukończenia maratonu i dołączenia do 5‰ populacji, która tego dokonała. Teraz relaksacyjny masaż, zapewniany przez organizatora. Jest w stanie zdziałać cuda, na pewno zmniejszy dolegliwości dnia następnego”.

Po przebiegnięciu maratonu już nigdy nie będziemy myśleli o nim jako o czymś niedostępnym. Zaczną liczyć się czasy i treningi. To wciągająca zabawa. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że kiedy porzucimy okazjonalne bieganie i zaczniemy trenować na poważnie, tak naprawdę przestaje to już być sport dla zdrowia. Prawidłowa dieta, suplementacja i obserwowanie swojego ciała stają się bardzo ważne. I ostatnie słowo od maratończyka: „Pomimo wielotygodniowych wyrzeczeń, ciężkich treningów w każdą pogodę, a na koniec kilkugodzinnej bitwy z własnymi myślami i ciałem, gwarantuję, że nikt nie będzie żałował takiej przygody”. Chociaż jak mawiają maratończycy, te ostatnie 195 metrów, po przebiegniętych 42 kilometrach, mocno daje w kość.

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):